Najlepiej pamięta się zapachami
Czy pamiętacie jak pachnie świeżo skoszona trawa? Dla mnie to zapach wiosny u babci. Zapach liści porzeczek, to lato spędzone przy ich zbiorach, a zapach liści pomidora, to upalny sierpień na wsi. Kromka chleba z masłem i pomidorem to najlepsze co można wtedy zjeść.
Ostatnie miesiące nie rozpieszczały nas możliwościami podróży. Nostalgiczne chwile kwarantanny przywoływały wspomnienia z lepszych czasów. I tak, któregoś poranka, pijąc kawę przy otwartym oknie wychwyciłam unoszący się w powietrzu zapach jaśminu i kwiatów ligustru, co w dużym mieście nie jest takie łatwe. Zaczęłam się zastanawiać czy za parę lat, te zapachy będę kojarzyła właśnie z tym czasem.
Od razu przypomniały mi się zapachy i miejsca, które zrobiły na mnie duże wrażenie. Spacery w upale na Korfu, z dala od miasta, wśród dziko rosnących krzaczków tymianku, które przy każdym dotknięciu lub silniejszym podmuchu wiatru oddawały wspaniały aromat.
Spacery w Atenach, gdy w pełni kwitły zasadzone wzdłuż ulic drzewka cytrynowe, mandarynkowe i pomarańczowe. To momenty, w których miasto zdominował aromat cytrusowych kwiatów, a ja zapominałam, że to wielka metropolia pełna betonu i samochodów.
Pachnące rozmarynem Zakynthos, gdy wybrałam się na punkt widokowy, by z góry zobaczyć Zatokę Wraku i zapach morza w porcie Rethymno na Krecie.
Delfy kojarzą mi się z zapachem cyprysów, rosnących na wspaniałym stanowisku archeologicznym, a Nafpaktos z lasem piniowym, wśród którego prowadzi droga do starej twierdzy na wzgórzu.
Tyle miejsc, tyle wspomnień i tyle zapachów. Dlatego właśnie z każdej podróży do Grecji przywożę przyprawy. By potem w jesienny wieczór otworzyć słoiczek z oregano, w jednej chwili przenieść się na Cyklady.
A Wam, czym pachnie Grecja?
Komentarze
Prześlij komentarz